środa, 6 lipca 2016

Rozdział 10 „Bo­ję się, że pew­ne­go dnia stracę to wszys­tko co nie dość kochałem. Pa­miętaj i nie wa­haj się kochać te­go co kochać warto.” 

 Cameron zaniosła kwitnący kwiat lotosu, zamknięty w szklanej otoczce na swój statek. Postawiła go w bezpiecznej skrytce i wystukała dane do komputera statku. K11 zapiszczał pytająco.
— Nie ma czasu do stracenia — mruknęła. — Szybko musimy wracać na Coruscant.
Droga powrotna dłużyła się Organie niemiłosiernie. Nie potrafiła usiąść i medytować, musiała być w ciągłym ruchu. Od czasu do czasu K11 piszczał niepewnie.
Na Coruscant Organa przekazała kwiat medykom i szybko ruszyła do sali spotkań Wielkiej Rady, jeżeli dopisało jej szczęście, to teraz przesiadywała tam większość mistrzów.
— Wróciłaś — mruknął Mistrz Syfo-Dias.
— Wookie są w niebezpieczeństwie i potrzebują naszej pomocy. Wnoszę, aby skierować prośbę do senatu i wysłać odpowiednie siły na Kashyyk.
— Ale co się stało, Cam? — Jej ojciec i nauczyciel położył kobiecie rękę na ramieniu, wiedział jak bardzo zżyta jest z Wookie, którzy wpuścili ją do swoich serc ze względu na uratowanie wielu, wielu istnień. Mieli w stosunku do niej dług życia, lecz to nie interesowało Cameron.
Kobieta opowiedziała wszystko Radzie ze szczegółami, o piratach, oblężeniu i innych katastrofach, które niedługo przesądzą o mieszkańcach planety.
— Separatyści zaatakowali Naboo, są w większej potrzebie i w tym momencie wsparcie jest udzielane przede wszystkim im — odparł Mistrz Raemus.
— Jak możecie tak mówić, że ktoś jest w większej potrzebie? — Czuła, jak dopada ją furia.
— Cam... — Syfo-Dias próbował ją uspokoić, lecz ta szła w zaparte.
— Wookie należą do Republiki, mamy obowiązek im pomóc. Senat ma! Nasze wojsko jest tak liczne, że wystarczy pomocy dla wszystkich!
— Wojna straszna zaczęła się. Sithowie potężniejsi są niż kiedyś, tam nasza obecność konieczna jest, w walce z Ciemną Stroną Mocy. — Mistrz Yoda mówił spokojnie.
Cameron zacisnęła pięści.
— I to wszystko? Czyli im nie pomożecie?
Nie doczekała się odpowiedzi, jednak ją znała. Nie mogła w to uwierzyć, Zakon powinien pomagać potrzebującym. Chronili jak cerbery jednej, głupiej pani senator a całej planecie już nie chcą? Boją się? Przecież to tylko piraci, trzeba im pokazać, z kim zadzierają, że zadzierają z Republiką, która dba o swoich obywateli. A tymczasem doczekała się odmowy, skazali biednych Wookie na zagładę. Fakt, ich rasa jest bardzo liczna, lecz takiej grupy piratów Cameron nie widziała jeszcze na oczy. Tworzą sektę, która chce przejąć Kashyyk i osiedlić się tam, wybijając mieszkańców planety w drobny mak.
Cameron wiedziała, że musi im pomóc i nie zamierzała płaszczyć się przed Radą.

Darth Vexis spacerowała po pałacu hutta, gdzie znajdował się komputer pokładowy prowadzący prosto na Dramound Kaas, gdzie w tym momencie jest obudowywana potęga imperium. W tym momencie, mieszkańcy planety muszą przestrzegać surowych reguł, które ich dyscyplinują. I żaden z nich im się nie sprzeciwi. Sithanka miała wiele misji do wypełnienia, lecz tego komputera musiała się pozbyć. Zwłaszcza że wyczuwała smród Jedi. Mocą obezwładniła ochroniarzy komnaty, w której znajdował się sejf. Dostała się do centrum bezpieczeństwa i na kilka minut opóźniła alarm, nie było to zbyt trudne, Vexis nie raz włamywała się do przeróżnych systemów. Ten był bardzo zaawansowany, lecz dla Sithanki to żadne wyzwanie.
Wkroczyła do komnaty i jej oczom ukazał się komputer pokładowy, schowany w szklanej gablocie.
— Błagam... — mruknęła.
Hutt nie postarała się, jeśli chodzi o zabezpieczenia.
Sithanka ponownie pobawiła się sprytnie w kabelkach, niewiele istot to potrafiła, lecz posługiwała się mocą, aby na swoją korzyść zmienić przepływ prądu. Dzięki temu zyskiwała pewność, że alarm się nie włączy, inaczej w parę sekund pojawiłyby się tu droidy bojowe oraz ochroniarze pałacu hutta.
Gdy otworzyła gablotę, to ich wyczuła, zanim oni zdali sobie sprawę z obecności nieproszonego gościa. Zacisnęła pięści, czy Jedi zawsze muszą wchodzić jej w drogę? Jak w ogóle dowiedzieli się o aukcji? Niestety nie miała czasu na rozmyślanie, włączyła swój miecz świetlny i cierpliwie czekała... na starcie dnia.

— Wirowałem z nią po auli, radośnie się śmiejąc – czytała Padme swoją ulubioną książkę. — I jeśli wtedy nie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, to nie wiem, kim mógłbym być.
Kobieta westchnęła i zamknęła niegruby tom.
— Mogłabym czytać tą książkę w kółko — odrzekła, kładąc dłoń na dłoni Baila, który głaskał jej udo.
Ucałował ją w policzek, a gdy Padme odwróciła twarz, złożył pocałunek na jej ustach. Czysty, serdeczny, krótki. Uśmiechnęli się do siebie. Amidala spojrzała na swój piękny pierścionek zaręczynowy. Rodzice pewnie wiedzieli, w końcu spodziewali się tego. Bail i Padme spotykali się ze sobą dosyć długo, dziwne byłoby, gdyby nie zdecydowali się na ślub.
— Niedługo będę musiał wrócić na Alderaan, w sprawach dyplomatycznych. Muszę też poinformować rodziców, co radosnych czasach, które się zbliżają. — Ujął jej dłonie i ucałował jedną i drugą. Wstał z łóżka i podszedł do wielkiego okna, rozchodzącego się na całą ścianę. Okno było w kształcie róży.
Padme podeszła do niego.
— Mogę polecieć z tobą?
Bail spojrzał ukochanej prosto w oczy.
— Myślę, że lepiej będzie, jeśli zostaniesz. To tylko parę dni, a tutaj mam pewność, że jesteś bezpieczna.
Ucałował ją w czoło i poszedł spakować swoje rzeczy. Padme tylko westchnęła i dalej spoglądała na panoramę Coruscant. Tysiące śmigaczy i innych pojazdów dryfowało po niebie. Czy wśród nich był kto,ś kto chciał ją zbić? Mocniej ścisnęła swą książkę i głośno przełknęła ślinkę.
— Nie denerwuj się tak, mam wszystko pod kontrolą.
Odwróciła się. W drzwiach do sypialni stał Anakin Skywalker ze swoim uśmieszkiem, który Padme tak uwielbiała. Ten uśmiech w dziecięcej wersji był uroczy, jednak teraz, gdy Annie jest mężczyzną, ten uśmiech by; co najmniej figlarny.
— Co tu robisz? — spytała cicho. Nie mówiła z wyrzutem czy złością, lecz zjawił się akurat, teraz kiedy Amidala potrzebowała z kimś porozmawiać.
— Wyczułem twój niepokój. — Przemierzył pokój i stanął niedaleko kobiety. Skrzyżował ręce za plecami i również spoglądał przez okno. — Boisz się kolejnego zamachu na swoje życie.
Stwierdzał fakt, Padme nawet nie musiała potakiwać.
— Zabójcy posunęli się, by napaść mnie u kanclerza, do czego jeszcze są zdolni?
Anakin widział przerażenie i niepokój w jej oczach. Miał ochotę jednym krokiem pokonać dzielącą ich odległość i przytulić Padme. Pogłaskać po głowie i sprawić, żeby czuła się bezpieczna. Wiedział, że zamachowcy — nie ważne, ilu ich jest. Zostaną pojmani, a Padme będzie mogła odetchnąć z ulgą.
— Jesteśmy bardziej czujni, nie zawiodę cię, Padme - szepnął, podchodząc nieco bliżej i dotykając jej nagiego ramienia.
Amidalę przeszedł dreszcz co nie uszło uwadze Anakina, kilka chwil stali tak i wpatrywali się w siebie, nie mówili nic. Jakby potrafili czytać w swoich myślach. Padme poczuła, że Annie nie zmienił się aż tak bardzo od momentu, kiedy go poznała. Wciąż był odważny, nieustraszony i był po prostu sobą.

~*~
Ten blog jest fatalny. xd
Zapraszam na bloga z uniwersum Harry'ego Potter'a, nie jest gotowy do opublikowania jeszcze w pełni, ale co tam. 


4 komentarze:

  1. Hihu. Przybyłam. Wybacz mi proszę, że nie pojawiałam się pod poprzednim rozdziałem, ale coś jak zawsze poszło nie tak.
    Rozdział bardzo mi się podobał. Powala mnie twoje pierwsze zdanie w notce 😂. Nie jest źle, a jest wręcz bardzo dobrze. Niestety muszę kończyć, bo wracam do ogarniania spraw przed wyjazdem.
    xoxo,
    White Angel

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział czekam na next ♥
    I nie zgadzam się z tobą twój blog nie jest fatalny tylko niesamowicie dobry!!!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten blog jest cudny! Rozdział również. Nie wmawiaj sobie tak, ja to czytam i nie zamierzam przestać. Dziś nie stać mnie na konstruktywny komentarz, wybacz.
    Niech Moc Będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  4. ZNOWU mi nic nie powiedziałaś o rozdziale. No tak nie może być! XD
    I podbijam do innych, ten blog nie jest fatalny.. Ale nadal cię nienawidzę za shippowanie Padme z Anim XD Hihihihi...
    Trochę mało się dzieje... prócz tej Vexis oczywiście,. radę to chyba nieźle coś uderzyło, chronić Padme ale Wookiech to nie, bo nie, bo tak powiedzieliśmy, ić stont Cameron >.< Really? Sama bym ich tam powybijała grrr...
    Ech... Czekam na nn i spadam na Potter'a (W KOŃCU!)
    Kc <3
    NMBZT!
    Sonia

    OdpowiedzUsuń