Cameron zaniosła kwitnący kwiat lotosu, zamknięty w szklanej
otoczce na swój statek. Postawiła go w bezpiecznej skrytce i
wystukała dane do komputera statku. K11 zapiszczał pytająco.
— Nie ma czasu do stracenia — mruknęła. — Szybko musimy wracać na
Coruscant.
Droga powrotna dłużyła się Organie niemiłosiernie. Nie potrafiła
usiąść i medytować, musiała być w ciągłym ruchu. Od czasu do
czasu K11 piszczał niepewnie.
Na Coruscant Organa przekazała kwiat medykom i szybko ruszyła do
sali spotkań Wielkiej Rady, jeżeli dopisało jej szczęście, to
teraz przesiadywała tam większość mistrzów.
— Wróciłaś — mruknął Mistrz Syfo-Dias.
— Wookie są w niebezpieczeństwie i potrzebują naszej pomocy.
Wnoszę, aby skierować prośbę do senatu i wysłać odpowiednie siły
na Kashyyk.
— Ale co się stało, Cam? — Jej ojciec i nauczyciel położył
kobiecie rękę na ramieniu, wiedział jak bardzo zżyta jest z Wookie, którzy wpuścili ją do swoich serc ze względu na
uratowanie wielu, wielu istnień. Mieli w stosunku do niej dług życia,
lecz to nie interesowało Cameron.
Kobieta opowiedziała wszystko Radzie ze szczegółami, o piratach,
oblężeniu i innych katastrofach, które niedługo przesądzą o
mieszkańcach planety.
— Separatyści zaatakowali Naboo, są w większej potrzebie i w tym
momencie wsparcie jest udzielane przede wszystkim im — odparł
Mistrz Raemus.
— Jak możecie tak mówić, że ktoś jest w większej potrzebie? — Czuła, jak dopada ją furia.
— Cam... — Syfo-Dias próbował ją uspokoić, lecz ta szła w
zaparte.
— Wookie należą do Republiki, mamy obowiązek im pomóc. Senat ma!
Nasze wojsko jest tak liczne, że wystarczy pomocy dla wszystkich!
— Wojna straszna zaczęła się. Sithowie potężniejsi są niż kiedyś, tam nasza obecność konieczna jest, w walce z Ciemną
Stroną Mocy. — Mistrz Yoda mówił spokojnie.
Cameron zacisnęła pięści.
— I to wszystko? Czyli im nie pomożecie?
Nie doczekała się odpowiedzi, jednak ją znała. Nie mogła w to
uwierzyć, Zakon powinien pomagać potrzebującym. Chronili jak
cerbery jednej, głupiej pani senator a całej planecie już nie
chcą? Boją się? Przecież to tylko piraci, trzeba im pokazać, z
kim zadzierają, że zadzierają z Republiką, która dba o swoich
obywateli. A tymczasem doczekała się odmowy, skazali biednych Wookie
na zagładę. Fakt, ich rasa jest bardzo liczna, lecz takiej grupy
piratów Cameron nie widziała jeszcze na oczy. Tworzą sektę, która
chce przejąć Kashyyk i osiedlić się tam, wybijając mieszkańców
planety w drobny mak.
Cameron wiedziała, że musi im pomóc i nie zamierzała płaszczyć
się przed Radą.
Darth Vexis spacerowała po pałacu hutta, gdzie znajdował się
komputer pokładowy prowadzący prosto na Dramound Kaas, gdzie w tym
momencie jest obudowywana potęga imperium. W tym momencie,
mieszkańcy planety muszą przestrzegać surowych reguł, które ich
dyscyplinują. I żaden z nich im się nie sprzeciwi. Sithanka miała
wiele misji do wypełnienia, lecz tego komputera musiała się
pozbyć. Zwłaszcza że wyczuwała smród Jedi. Mocą obezwładniła
ochroniarzy komnaty, w której znajdował się sejf. Dostała się do
centrum bezpieczeństwa i na kilka minut opóźniła alarm, nie było
to zbyt trudne, Vexis nie raz włamywała się do przeróżnych
systemów. Ten był bardzo zaawansowany, lecz dla Sithanki to żadne
wyzwanie.
Wkroczyła do komnaty i jej oczom ukazał się komputer pokładowy,
schowany w szklanej gablocie.
— Błagam... — mruknęła.
Hutt nie postarała się, jeśli chodzi o zabezpieczenia.
Sithanka ponownie pobawiła się sprytnie w kabelkach, niewiele istot
to potrafiła, lecz posługiwała się mocą, aby na swoją korzyść
zmienić przepływ prądu. Dzięki temu zyskiwała pewność, że
alarm się nie włączy, inaczej w parę sekund pojawiłyby się tu
droidy bojowe oraz ochroniarze pałacu hutta.
Gdy otworzyła gablotę, to ich wyczuła, zanim oni zdali sobie
sprawę z obecności nieproszonego gościa. Zacisnęła pięści, czy Jedi zawsze muszą
wchodzić jej w drogę? Jak w ogóle dowiedzieli się o aukcji?
Niestety nie miała czasu na rozmyślanie, włączyła swój miecz
świetlny i cierpliwie czekała... na starcie dnia.
— Wirowałem z nią po auli, radośnie się śmiejąc – czytała
Padme swoją ulubioną książkę. — I jeśli wtedy nie byłem
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, to nie wiem, kim mógłbym
być.
Kobieta westchnęła i zamknęła niegruby tom.
— Mogłabym czytać tą książkę w kółko — odrzekła, kładąc dłoń na dłoni Baila, który głaskał jej udo.
Ucałował ją w policzek, a gdy Padme odwróciła twarz, złożył
pocałunek na jej ustach. Czysty, serdeczny, krótki. Uśmiechnęli
się do siebie. Amidala spojrzała na swój piękny pierścionek
zaręczynowy. Rodzice pewnie wiedzieli, w końcu spodziewali się
tego. Bail i Padme spotykali się ze sobą dosyć długo, dziwne
byłoby, gdyby nie zdecydowali się na ślub.
— Niedługo będę musiał wrócić na Alderaan, w sprawach
dyplomatycznych. Muszę też poinformować rodziców, co radosnych
czasach, które się zbliżają. — Ujął jej dłonie i ucałował
jedną i drugą. Wstał z łóżka i podszedł do wielkiego okna,
rozchodzącego się na całą ścianę. Okno było w kształcie róży.
Padme podeszła do niego.
— Mogę polecieć z tobą?
Bail spojrzał ukochanej prosto w oczy.
— Myślę, że lepiej będzie, jeśli zostaniesz. To tylko parę dni, a
tutaj mam pewność, że jesteś bezpieczna.
Ucałował ją w czoło i poszedł spakować swoje rzeczy. Padme tylko
westchnęła i dalej spoglądała na panoramę Coruscant. Tysiące
śmigaczy i innych pojazdów dryfowało po niebie. Czy wśród nich
był kto,ś kto chciał ją zbić? Mocniej ścisnęła swą książkę i głośno przełknęła ślinkę.
— Nie denerwuj się tak, mam wszystko pod kontrolą.
Odwróciła się. W drzwiach do sypialni stał Anakin Skywalker ze
swoim uśmieszkiem, który Padme tak uwielbiała. Ten uśmiech w
dziecięcej wersji był uroczy, jednak teraz, gdy Annie jest
mężczyzną, ten uśmiech by; co najmniej figlarny.
— Co tu robisz? — spytała cicho. Nie mówiła z wyrzutem czy złością,
lecz zjawił się akurat, teraz kiedy Amidala potrzebowała z kimś
porozmawiać.
— Wyczułem twój niepokój. — Przemierzył pokój i stanął
niedaleko kobiety. Skrzyżował ręce za plecami i również
spoglądał przez okno. — Boisz się kolejnego zamachu na swoje
życie.
Stwierdzał fakt, Padme nawet nie musiała potakiwać.
— Zabójcy posunęli się, by napaść mnie u kanclerza, do czego
jeszcze są zdolni?
Anakin widział przerażenie i niepokój w jej oczach. Miał ochotę
jednym krokiem pokonać dzielącą ich odległość i przytulić
Padme. Pogłaskać po głowie i sprawić, żeby czuła się
bezpieczna. Wiedział, że zamachowcy — nie ważne, ilu ich jest.
Zostaną pojmani, a Padme będzie mogła odetchnąć z ulgą.
— Jesteśmy bardziej czujni, nie zawiodę cię, Padme - szepnął, podchodząc nieco bliżej i dotykając jej nagiego ramienia.
Amidalę przeszedł dreszcz co nie uszło uwadze Anakina, kilka chwil
stali tak i wpatrywali się w siebie, nie mówili nic. Jakby
potrafili czytać w swoich myślach. Padme poczuła, że Annie nie
zmienił się aż tak bardzo od momentu, kiedy go poznała. Wciąż
był odważny, nieustraszony i był po prostu sobą.
~*~
Ten blog jest fatalny. xd
Zapraszam na bloga z uniwersum Harry'ego Potter'a, nie jest gotowy do opublikowania jeszcze w pełni, ale co tam.
Hihu. Przybyłam. Wybacz mi proszę, że nie pojawiałam się pod poprzednim rozdziałem, ale coś jak zawsze poszło nie tak.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał. Powala mnie twoje pierwsze zdanie w notce 😂. Nie jest źle, a jest wręcz bardzo dobrze. Niestety muszę kończyć, bo wracam do ogarniania spraw przed wyjazdem.
xoxo,
White Angel
Super rozdział czekam na next ♥
OdpowiedzUsuńI nie zgadzam się z tobą twój blog nie jest fatalny tylko niesamowicie dobry!!!
Pozdrawiam ;)
Ten blog jest cudny! Rozdział również. Nie wmawiaj sobie tak, ja to czytam i nie zamierzam przestać. Dziś nie stać mnie na konstruktywny komentarz, wybacz.
OdpowiedzUsuńNiech Moc Będzie z Tobą!
ZNOWU mi nic nie powiedziałaś o rozdziale. No tak nie może być! XD
OdpowiedzUsuńI podbijam do innych, ten blog nie jest fatalny.. Ale nadal cię nienawidzę za shippowanie Padme z Anim XD Hihihihi...
Trochę mało się dzieje... prócz tej Vexis oczywiście,. radę to chyba nieźle coś uderzyło, chronić Padme ale Wookiech to nie, bo nie, bo tak powiedzieliśmy, ić stont Cameron >.< Really? Sama bym ich tam powybijała grrr...
Ech... Czekam na nn i spadam na Potter'a (W KOŃCU!)
Kc <3
NMBZT!
Sonia