Follow your dreams.
~*~
Darth Tyranus z triumfem wpatrywał się na przybywające pod
kamuflażem okręty separatystów, albo jak Sithowie już się nazywali – Imperium. W tej chwili był jedynym Sithem we flocie,
miał jedynie obserwować i wydawać rozkazy, pilnować, aby wszystko
poszło zgodnie z planem. Czekali na znak od madnolorianina*, który
niedługo powinien opuścić Naboo, siejąc zamęt w strefie obronnej
planety. Skrzyżował ręce za plecami czekając cierpliwie, czuł
gotowość i determinacje wojska, które stworzyli, dzięki systemom,
które przyłączyły się do nich.
Po kilku minutach w oddali pojawił się niewielki okrągły
frachtowiec ze znakiem imperium – mandolorianin połączył się z
Sithem, wyświetlił się jego wyraźny, niebieski hologram. Miał na
sobie zbroję wykonaną zapewne z durstali i hełm obronny.
– Wszystko poszło zgodnie z planem. Ich zapłon będzie opóźniony,
co da wam cenną szansę na atak i dominację.
Darth Tyranus uśmiechnął się złowieszczo.
– Zapłata dla ciebie będzie wysoka.
Łowca skinął głową i rozłączył się. Sith poczekał, aż ten
zniknie z pola rażenia. Nie zamierzał zabijać nikogo, kto
przychylił się do pomocy separatystom.
– Na mój znak! – krzyknął do komunikatora, który był bezpośrednio
połączony ze wszystkimi jednostkami dowodzenia, a co z tym szło –
każdy go słyszał i każdy bez gadania miał wykonywać jego
polecenie. - Bariera ochronna nie działa. Grupa S56 może schodzić
na planetę, reszta zajmie się bombardowaniem z góry.
♫♫♫
Organa cierpliwie czekała aż statek wyjdzie z nadprzestrzeni,
medytowała w tym czasie zbierając siły. Moc wysyłała jej pewne
ostrzeżenia, których Mistrzyni nie potrafiła w pełni zrozumieć,
wiedziała jednak, że musi być czujna. Musi mieć oczy i uszy
szeroko otwarte, coś podpowiadało jej, że misja zerwania jednego
kwiatka z pola na Kashyyk, wcale nie miała być taka łatwa.
Jak na życzenie okręt wyskoczył nadprzestrzeni i Jedi miała przed
sobą leśną planetę. Lubiła na niej przebywać, wookie byli do
niej przyjaźnie nastawieni, przynajmniej ci, którzy ją znali. W
końcu pomogła im i nie chciała niczego w zamian. I tak dostała
nagrodęę, rangę Mistrzyni Jedi. Niechętnie mówiła o tych
wszystkich wydarzeniach na Kashyyk, ale to było jak do tej pory
największym osiągnięciem w jej życiu.
– K11? – Droid astromechaniczny zapiszczał pytająco. – Niedługo
lądujemy.
Ostatni raz przysiadła i zamknęła oczy, otworzyła się na
działanie Mocy i emocje uderzyły w nią niczym potężna fala
tsunami.
Ból, smutek, żal, rozpacz, cierpienie.
Wielkie cierpienie.
Cameron nie mogąc tego wytrzymać wstałą i usiadła za sterem. Nie mogła
tracić czasu, działo się coś niedobrego. Gdy próbowała się
połączyć z siłami wojskowymi, którzy w tym momencie powinni się
z nią połączyć i zarejestrować przybycie Jedi nie odzywali się,
co tylko wzmocniło niepokój kobiety.
Po czasie, który ciągnął się Organie w nieskończoność,
wylądowała na spustoszałym lądowisku. Podłoże było popękane,
wszędzie walały się konary drzew i potężne gałęzie. Wszędzie
było cicho, żadnych krzyków, żadnych rozmów, żadnych odgłosów
zwierząt.
– Zostań na statku K11.
Opuściła frachtowiec i skierowała się w stronę budynku, gdzie
powinni się znajdować strażnicy wojskowi. Nie wyczuła w pobliżu żadnej żywej istoty. Co się
tutaj stało? Nie słyszała o żadnych problemach na Kashyyk, jak to
możliwe, że ta część planety jest opuszczona?
Zamknęła oczy, wytężyła zmysły i utworzyła się na Moc, mając
nadzieję, że tajemnicza siła podpowie jej,co ma dalej uczynić.
Uderzyła w nią identyczna fala uczuć, pełna cierpienia co
wcześniej, lecz teraz Cameron potrafiła określić skąd to
pochodzi.
Wróciła na statek i połączyła się z Radą Jedi, ukazał się
jej Mistrz Yoda w towarzystwie Plo Koon'a.
– Dzieje się tutaj coś dziwnego, mistrzu. Kosmoport jest całkowicie
opuszczony, czuje wielki ból i cierpienie, coś niedobrego się
tutaj stało. Nie czuję jednak żadnych śladów po obcencości
użytkowników Ciemnej Strony Mocy, więc w to nie mogą być
zamieszani Sithowie. Może to wojska separatystów, tak czy inaczej ktoś
powinien tutaj przybyć i to zbadać.
– Porozmawiam z kanclerzem o wysłaniu oddziału zwiadowczego,
Cameron, staraj się nie narażać zbytnio. Wykonaj misję –
powiedział Plo Koon poważnym głosem.
Organa skinęła głową.
– Idę po kwiat, powinnam być niedługo z powrotem.
Czy jej się to podobało, czy nie, musiała pójść w kierunku skąd
dobiegały te straszne emocje. Wiedziała, że najbliższe pole
kwiatów Lotosu rośnie właśnie tam. Jedi poruszała się powoli i
ostrożnie, na wszelki wypadek skupiła się, by ukryć swą obecność
w Mocy. Było parno, na skórze kobiety pojawiły się kropelki potu,
starła je z czoła posuwając się dalej. Zanim to poczuła
wiedziała co się dzieje.
Za zasłoną drzew, znajdowało się pole kwiatów Lotosu. Pole te,
stało teraz w płomieniach.
Zszokowana Cameron przyciągnęła dłoń do serca. Boże. Co tu się
stało?
W porę włączyła miecz świetlny i fioletową klingą odbiła dwa
strzały oddane z blastera w jej kierunku, strzelec znajdował się
kilka metrów za nią i chował się za potężnym głazem, gdzie znajdowała
się dolina.
Ruszyła w jego kierunku parując kolejne strzały, odbiła się
od Ziemi i wylądowała metr za nim. Kopniakiem wytrąciła mu broń
z dłoni, strzelec był człowiekiem z czarnymi włosami i zarostem oraz z
bliznami na twarzy, był niechlujnie ubrany. Uśmiechnął się
głupio.
– O jaka piękna laseczka, co taka ślicznotka robi w dziczy sama,
samiuteńka?
– Zamknij się! – warknęła Cameron. –Kim jesteś i co tutaj robisz,
gdzie mieszkańcy planety?
Mężczyzna popatrzył daleko za nią. Jedi nie musiała patrzeć, bo
wyczuła, że nadciągają jego posiłki. Padły kolejne strzały z
blasterów, lecz Organa zwinnie przeskoczyła nad nimi. Jeden trafił
dla pierwszego mężczyzny w pierś, który opadł martwy na ziemię.
Organa odbijała kolejne strzały, za pomocą Mocy wyrwała im bronie
z rąk, lecz ci byli wytrwali i podchodzili coraz bliżej. Rzucili
się na Cameron, której miecz wypadł z dłoni i upadła na ściółkę,
pół sekundy potem znów wstając. Nie miała czasu aby skupić się
na przyciągnięciu swojej broni, ponieważ napastnik wymierzał w
nią pięści, kopniaki i inne ataki. Organa znała się na walce
wręcz, lecz czuła się niepewnie bez miecza. Wreszcie gość trafił
pięścią w twarz Cam, którą zamroczyło na chwilę co dało
kolejną przewagę napastnikowi.
– Dev, nie przesadzaj! – warknął ktoś za jego plecami.
Dwóch innych ludzi podeszło i złapało za ramiona Jedi.
Podszedł do nich niski i otyły mężczyzna, łysiejący z szarymi
oczami, który pożerał Jedi wzrokiem.
– Czego Jedi szuka w lasach Kashyyku?
Cameron nie odpowiedziała, uśmiechnęła się za to złośliwie i
pewnie siebie.
Dwa strzały z łuków powaliły facetów trzymających Cameron, ta
odskoczyła do tyłu i przywołała do siebie miecz, odpaliła go i
ruszyła do ataku, zabijając piratów – jak myślała. Gdy
wykończyła wszystkich z drzew zeskoczyli wookie – jej znani
przyjaciele.
– Morwoko, co się stało? – spytała jednego z nich.
– Piraci napadli na nasze miasta, splądrowali je i pojmali jeńców,
grożą nam i palą nasze łąki i wycinają drzewa dla swoich
interesów.
Cameron zszokowana zakryła usta dłonią, wiedziała co musi zrobić.
– Potrzebuję kwiatu Lotosu – odparła. – Wiem, że macie ważniejsze
sprawy na głowie, ale potrzebuję pomocy, a raczej mój przyjaciel
potrzebuje pomocy, inaczej umrze.
Wookie popatrzyli po sobie i skinęli głową. Mieli ogromny dług
wobec Cameron, która uratowała ich w potrzebie. I chociaż polana
spłonęła, to wiedzieli, gdzie znajduje się prywatna hodowla.
* – nie wiem, czy dobrze napisałam.
* – nie wiem, czy dobrze napisałam.
~*~
O em gie...
Nie było mnie prawie dwa miesiące. NIE JESTEM W STANIE TEGO POJĄĆ!
No cóż, lenistwo nie zna granic, chyba musicie mi wybaczyć, dzielnie przyjmę wszystkie fochy i hejty.
Nie jestem zadowolona z rozdziału (a czy ja jestem kiedyś zadowolona?), ale pomyślałam, że i tak długi czas się opierdzielam, więc wypada coś wstawić. Wika na razie nie ma czasu mi pobetować, więc rozdział wstawiam niepoprawiony, dlatego przepraszam za błędy, których nie dostrzegłam. :)
Maj był dla mnie pracowitym miesiącem. Wreszcie mam z głowy nieszczęsne bierzmowanie, a także miałam szczęście obchodzić z chłopakiem drugą rocznicę związku! Coś pięknego. ;)
Chyba też trochę pochłonęła mnie gra w simsy i w lola (właśnie skończyłam układać nowe runy), dlatego też mam pytanie, czy ktoś z tu obecnych gra może w League of Legends?
Zazwyczaj tego nie robię, ale dzisiaj dedyk leci dla Soni, za nasze fantastyczne rozmowy na gie gie i Twoje cenne wsparcie. ;)
Chciałabym tez powiadomić, że trwają pracę nad nowymi czterema blogami, które założę w najbliższych latach (xD) o czterech różnych tematykach, więc będzie ciekawie.
Tyle ode mnie. Do następnego, nie martwcie się! Wstawię szybciej!
Jestem pierwsza, no proszę :)
OdpowiedzUsuńRozdzał jak zwykle ciekawy. Wreszcie ktoś ruszył się i zrobił coś w kierunku uratowania Kenobiego. Jeśli pytasz o gry, to ja w nic nie gram xD. Jakoś mi się nie chce tego ogarniać.
DSonia wspominała coś o rozmowach z Tobą, jak pisała, że (jakieś synonimy...?) pisze na 4 fronty.
Ja ciągle nie do końca rozumiem te wszystkie zasady dialogów, więc bacznie się przyglądam, jak Ty to zapisujesz. Zauważyłam chyba jedną literówkę, ale to nic, ja mam o wiele więcej błędów. Twoja notka jest imponująca, moje są zawsze krótkie i nie na temat.
Cieszę się, że będą nowe blogi do czytania ^^
Pozdrawiam
Czemu mi na gie gie nie mówiłaś,że wstawiłaś rozdział? Ty cholero! XD
OdpowiedzUsuńNo dobra, wait, uspokajam się... Rozdział serio bardzo mi się podoba, choć w niektórych przypadkach widać,że Wika nie zrobiła ci tej korekty, ale cooo taaam XD Ważne, że wgl coś wstawiłaś ^^
Bardzo mi się podoba taki obrót sytuacji - w sensie palenie łąk, napad piratów na Kashyyk itd. Ty dobrze wieesz, że ja bd czekać na więcej. NO i na ten SZCZEGÓLNY blog za, jak ty to powiedziałaś, parę lat XD Ja ci dam, za parę lat XD
Daaaw wzruszyłam się tym dedykiem ^^ Tak rzadko je dajesz,że czuję się wyróżniona ^^ <3
O kuźwa ja lecę, bo już jestem spóźniona na emisję XDD
NMBZT!
Sonia <3
Wika tego w ogóle na razie nie poprawiała, ale ileż mogę zwlekać z dodaniem rozdziału?
UsuńŻeby było jasne, dałam do korekty z jakiś tydzień temu. xD
Nie ma to jak mieć napisane wszystko i opierdzielać się z publikowaniem. :D
W zdaniu: "Gdy próbowała się połączyć z siłami wojskowymi, którzy w tym momencie...". Chyba powinno być: Gdy próbowała się połączyć z siłami wojskowymi, które w tym momencie...
OdpowiedzUsuńTak pozatym rozdział bardzo fajny. Nie znalazłam więcej błędów. Zresztą każdemu może się zdarzyć... Jesteśmy tylko ludźmi.
Życzę dużo weny i czekam na następny rozdział!!!
Lelika
Jestem. Postanowiłam czytać tego bloga XD. Co za postanowienie😂 Fajnie fajnie
OdpowiedzUsuńDo następnego