wtorek, 31 maja 2016

Rozdział 9 „Ludzkość! Ja­każ ona szlachet­na! Jakże chętna do poświęce­nia... ko­goś innego!”

Follow your dreams. 
~*~

 Darth Tyranus z triumfem wpatrywał się na przybywające pod kamuflażem okręty separatystów, albo jak Sithowie już się nazywali – Imperium. W tej chwili był jedynym Sithem we flocie, miał jedynie obserwować i wydawać rozkazy, pilnować, aby wszystko poszło zgodnie z planem. Czekali na znak od madnolorianina*, który niedługo powinien opuścić Naboo, siejąc zamęt w strefie obronnej planety. Skrzyżował ręce za plecami czekając cierpliwie, czuł gotowość i determinacje wojska, które stworzyli, dzięki systemom, które przyłączyły się do nich.
Po kilku minutach w oddali pojawił się niewielki okrągły frachtowiec ze znakiem imperium – mandolorianin połączył się z Sithem, wyświetlił się jego wyraźny, niebieski hologram. Miał na sobie zbroję wykonaną zapewne z durstali i hełm obronny.
– Wszystko poszło zgodnie z planem. Ich zapłon będzie opóźniony, co da wam cenną szansę na atak i dominację.
Darth Tyranus uśmiechnął się złowieszczo.
– Zapłata dla ciebie będzie wysoka.
Łowca skinął głową i rozłączył się. Sith poczekał, aż ten zniknie z pola rażenia. Nie zamierzał zabijać nikogo, kto przychylił się do pomocy separatystom.
– Na mój znak! ˜– krzyknął do komunikatora, który był bezpośrednio połączony ze wszystkimi jednostkami dowodzenia, a co z tym szło – każdy go słyszał i każdy bez gadania miał wykonywać jego polecenie. - Bariera ochronna nie działa. Grupa S56 może schodzić na planetę, reszta zajmie się bombardowaniem z góry.

♫♫♫

Organa cierpliwie czekała aż statek wyjdzie z nadprzestrzeni, medytowała w tym czasie zbierając siły. Moc wysyłała jej pewne ostrzeżenia, których Mistrzyni nie potrafiła w pełni zrozumieć, wiedziała jednak, że musi być czujna. Musi mieć oczy i uszy szeroko otwarte, coś podpowiadało jej, że misja zerwania jednego kwiatka z pola na Kashyyk, wcale nie miała być taka łatwa.
Jak na życzenie okręt wyskoczył nadprzestrzeni i Jedi miała przed sobą leśną planetę. Lubiła na niej przebywać, wookie byli do niej przyjaźnie nastawieni, przynajmniej ci, którzy ją znali. W końcu pomogła im i nie chciała niczego w zamian. I tak dostała nagrodęę, rangę Mistrzyni Jedi. Niechętnie mówiła o tych wszystkich wydarzeniach na Kashyyk, ale to było jak do tej pory największym osiągnięciem w jej życiu.
– K11? – Droid astromechaniczny zapiszczał pytająco. – Niedługo lądujemy.
Ostatni raz przysiadła i zamknęła oczy, otworzyła się na działanie Mocy i emocje uderzyły w nią niczym potężna fala tsunami.
Ból, smutek, żal, rozpacz, cierpienie.
Wielkie cierpienie.
Cameron nie mogąc tego wytrzymać wstałą i usiadła za sterem. Nie mogła tracić czasu, działo się coś niedobrego. Gdy próbowała się połączyć z siłami wojskowymi, którzy w tym momencie powinni się z nią połączyć i zarejestrować przybycie Jedi nie odzywali się, co tylko wzmocniło niepokój kobiety.
Po czasie, który ciągnął się Organie w nieskończoność, wylądowała na spustoszałym lądowisku. Podłoże było popękane, wszędzie walały się konary drzew i potężne gałęzie. Wszędzie było cicho, żadnych krzyków, żadnych rozmów, żadnych odgłosów zwierząt.
– Zostań na statku K11.
Opuściła frachtowiec i skierowała się w stronę budynku, gdzie powinni się znajdować strażnicy wojskowi. Nie wyczuła w pobliżu żadnej żywej istoty. Co się tutaj stało? Nie słyszała o żadnych problemach na Kashyyk, jak to możliwe, że ta część planety jest opuszczona?
Zamknęła oczy, wytężyła zmysły i utworzyła się na Moc, mając nadzieję, że tajemnicza siła podpowie jej,co ma dalej uczynić. Uderzyła w nią identyczna fala uczuć, pełna cierpienia co wcześniej, lecz teraz Cameron potrafiła określić skąd to pochodzi.
Wróciła na statek i połączyła się z Radą Jedi, ukazał się jej Mistrz Yoda w towarzystwie Plo Koon'a.
– Dzieje się tutaj coś dziwnego, mistrzu. Kosmoport jest całkowicie opuszczony, czuje wielki ból i cierpienie, coś niedobrego się tutaj stało. Nie czuję jednak żadnych śladów po obcencości użytkowników Ciemnej Strony Mocy, więc w to nie mogą być zamieszani Sithowie. Może to wojska separatystów, tak czy inaczej ktoś powinien tutaj przybyć i to zbadać.
– Porozmawiam z kanclerzem o wysłaniu oddziału zwiadowczego, Cameron, staraj się nie narażać zbytnio. Wykonaj misję – powiedział Plo Koon poważnym głosem.
Organa skinęła głową.
– Idę po kwiat, powinnam być niedługo z powrotem.
Czy jej się to podobało, czy nie, musiała pójść w kierunku skąd dobiegały te straszne emocje. Wiedziała, że najbliższe pole kwiatów Lotosu rośnie właśnie tam. Jedi poruszała się powoli i ostrożnie, na wszelki wypadek skupiła się, by ukryć swą obecność w Mocy. Było parno, na skórze kobiety pojawiły się kropelki potu, starła je z czoła posuwając się dalej. Zanim to poczuła wiedziała co się dzieje.
Za zasłoną drzew, znajdowało się pole kwiatów Lotosu. Pole te, stało teraz w płomieniach.
Zszokowana Cameron przyciągnęła dłoń do serca. Boże. Co tu się stało?
W porę włączyła miecz świetlny i fioletową klingą odbiła dwa strzały oddane z blastera w jej kierunku, strzelec znajdował się kilka metrów za nią i chował się za potężnym głazem, gdzie znajdowała się dolina.
Ruszyła w jego kierunku parując kolejne strzały, odbiła się od Ziemi i wylądowała metr za nim. Kopniakiem wytrąciła mu broń z dłoni, strzelec był człowiekiem z czarnymi włosami i zarostem oraz z bliznami na twarzy, był niechlujnie ubrany. Uśmiechnął się głupio.
– O jaka piękna laseczka, co taka ślicznotka robi w dziczy sama, samiuteńka?
– Zamknij się! – warknęła Cameron. –Kim jesteś i co tutaj robisz, gdzie mieszkańcy planety?
Mężczyzna popatrzył daleko za nią. Jedi nie musiała patrzeć, bo wyczuła, że nadciągają jego posiłki. Padły kolejne strzały z blasterów, lecz Organa zwinnie przeskoczyła nad nimi. Jeden trafił dla pierwszego mężczyzny w pierś, który opadł martwy na ziemię.
Organa odbijała kolejne strzały, za pomocą Mocy wyrwała im bronie z rąk, lecz ci byli wytrwali i podchodzili coraz bliżej. Rzucili się na Cameron, której miecz wypadł z dłoni i upadła na ściółkę, pół sekundy potem znów wstając. Nie miała czasu aby skupić się na przyciągnięciu swojej broni, ponieważ napastnik wymierzał w nią pięści, kopniaki i inne ataki. Organa znała się na walce wręcz, lecz czuła się niepewnie bez miecza. Wreszcie gość trafił pięścią w twarz Cam, którą zamroczyło na chwilę co dało kolejną przewagę napastnikowi.
– Dev, nie przesadzaj! – warknął ktoś za jego plecami.
Dwóch innych ludzi podeszło i złapało za ramiona Jedi.
Podszedł do nich niski i otyły mężczyzna, łysiejący z szarymi oczami, który pożerał Jedi wzrokiem.
– Czego Jedi szuka w lasach Kashyyku?
Cameron nie odpowiedziała, uśmiechnęła się za to złośliwie i pewnie siebie.
Dwa strzały z łuków powaliły facetów trzymających Cameron, ta odskoczyła do tyłu i przywołała do siebie miecz, odpaliła go i ruszyła do ataku, zabijając piratów – jak myślała. Gdy wykończyła wszystkich z drzew zeskoczyli wookie – jej znani przyjaciele.
– Morwoko, co się stało? – spytała jednego z nich.
– Piraci napadli na nasze miasta, splądrowali je i pojmali jeńców, grożą nam i palą nasze łąki i wycinają drzewa dla swoich interesów.
Cameron zszokowana zakryła usta dłonią, wiedziała co musi zrobić.
– Potrzebuję kwiatu Lotosu – odparła. – Wiem, że macie ważniejsze sprawy na głowie, ale potrzebuję pomocy, a raczej mój przyjaciel potrzebuje pomocy, inaczej umrze.
Wookie popatrzyli po sobie i skinęli głową. Mieli ogromny dług wobec Cameron, która uratowała ich w potrzebie. I chociaż polana spłonęła, to wiedzieli, gdzie znajduje się prywatna hodowla.

* – nie wiem, czy dobrze napisałam.

~*~

 O em gie...
Nie było mnie prawie dwa miesiące. NIE JESTEM W STANIE TEGO POJĄĆ!
No cóż, lenistwo nie zna granic, chyba musicie mi wybaczyć, dzielnie przyjmę wszystkie fochy i hejty. 
Nie jestem zadowolona z rozdziału (a czy ja jestem kiedyś zadowolona?), ale pomyślałam, że i tak długi czas się opierdzielam, więc wypada coś wstawić. Wika na razie nie ma czasu mi pobetować, więc rozdział wstawiam niepoprawiony, dlatego przepraszam za błędy, których nie dostrzegłam. :)
Maj był dla mnie pracowitym miesiącem. Wreszcie mam z głowy nieszczęsne bierzmowanie, a także miałam szczęście obchodzić z chłopakiem drugą rocznicę związku! Coś pięknego. ;)
Chyba też trochę pochłonęła mnie gra w simsy i w lola (właśnie skończyłam układać nowe runy), dlatego też mam pytanie, czy ktoś z tu obecnych gra może w League of Legends?
Zazwyczaj tego nie robię, ale dzisiaj dedyk leci dla Soni, za nasze fantastyczne rozmowy na gie gie i Twoje cenne wsparcie. ;)
Chciałabym tez powiadomić, że trwają pracę nad nowymi czterema blogami, które założę w najbliższych latach (xD) o czterech różnych tematykach, więc będzie ciekawie. 
Tyle ode mnie. Do następnego, nie martwcie się! Wstawię szybciej!

5 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza, no proszę :)
    Rozdzał jak zwykle ciekawy. Wreszcie ktoś ruszył się i zrobił coś w kierunku uratowania Kenobiego. Jeśli pytasz o gry, to ja w nic nie gram xD. Jakoś mi się nie chce tego ogarniać.
    DSonia wspominała coś o rozmowach z Tobą, jak pisała, że (jakieś synonimy...?) pisze na 4 fronty.
    Ja ciągle nie do końca rozumiem te wszystkie zasady dialogów, więc bacznie się przyglądam, jak Ty to zapisujesz. Zauważyłam chyba jedną literówkę, ale to nic, ja mam o wiele więcej błędów. Twoja notka jest imponująca, moje są zawsze krótkie i nie na temat.
    Cieszę się, że będą nowe blogi do czytania ^^
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu mi na gie gie nie mówiłaś,że wstawiłaś rozdział? Ty cholero! XD
    No dobra, wait, uspokajam się... Rozdział serio bardzo mi się podoba, choć w niektórych przypadkach widać,że Wika nie zrobiła ci tej korekty, ale cooo taaam XD Ważne, że wgl coś wstawiłaś ^^
    Bardzo mi się podoba taki obrót sytuacji - w sensie palenie łąk, napad piratów na Kashyyk itd. Ty dobrze wieesz, że ja bd czekać na więcej. NO i na ten SZCZEGÓLNY blog za, jak ty to powiedziałaś, parę lat XD Ja ci dam, za parę lat XD
    Daaaw wzruszyłam się tym dedykiem ^^ Tak rzadko je dajesz,że czuję się wyróżniona ^^ <3
    O kuźwa ja lecę, bo już jestem spóźniona na emisję XDD
    NMBZT!
    Sonia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wika tego w ogóle na razie nie poprawiała, ale ileż mogę zwlekać z dodaniem rozdziału?
      Żeby było jasne, dałam do korekty z jakiś tydzień temu. xD
      Nie ma to jak mieć napisane wszystko i opierdzielać się z publikowaniem. :D

      Usuń
  3. W zdaniu: "Gdy próbowała się połączyć z siłami wojskowymi, którzy w tym momencie...". Chyba powinno być: Gdy próbowała się połączyć z siłami wojskowymi, które w tym momencie...
    Tak pozatym rozdział bardzo fajny. Nie znalazłam więcej błędów. Zresztą każdemu może się zdarzyć... Jesteśmy tylko ludźmi.
    Życzę dużo weny i czekam na następny rozdział!!!
    Lelika

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem. Postanowiłam czytać tego bloga XD. Co za postanowienie😂 Fajnie fajnie
    Do następnego

    OdpowiedzUsuń