wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział 1 "Ciężko pogodzić się z odejściem osób, które pozostawiły po sobie tyle pięknych wspomnień."

Miłość, przyjaźń i marzenia przetrwają wszystko.
Bez względu na odległość, granice, czy przeszkody
jakie staną na drodze. Wystarczy tylko chcieć
i wierzyć, że można. 

~*~
Nwûl tash.
Dzwol shâsotkun.
Shâsotjontû châtsatul nu tyûk.
Tyûkjontû châtsatul nu midwan.
Midwanjontû châtsatul nu asha.
Ashajontû kotswinot itsu nuyak.
Wonoksh Qyâsik nun.
Idąc szerokimi i bogatymi korytarzami fortecy na Mustafar, Darth Vexis recytowała Kodeks       Sithów w języku sithańskim. Była to jedynie niewielka część tego, czego nauczył ją jej mistrz – język sithański, stary, wręcz starożytny. Zeltronka jednak czuła się dumna móc się nim posługiwać.
Droidy poinformowały ją, iż Imperator jej oczekuje. Musiała przerwać swój cenny trening, który pomagał utrzymywać Lady Sith kondycję i siłę w nienaruszonym stanie.
Kilkanaście metrów przed nią znajdowały się ogromne drzwi z durstali – drzwi, prowadzące do sali tronowej. Po obu ich stronach stali strażnicy, którzy skłonili się Darth Vexis z szacunkiem, a następnie otworzyli potężne wrota.
Sala tronowa była imponujących rozmiarów, miała sześćdziesiąt metrów długości i czterdzieści szerokości. Ogromne kolumny stojące po obu stronach przejścia do podestu, gdzie znajdywał się tron, podpierały sufit, tworząc atmosferę potęgi.
Imperator siedział na tronie ubrany w czarną szatę Sithów i uważnie wpatrywał się w swoją młodą uczennicę.
Lady Sith ukłoniła się z szacunkiem.
– Oczekujesz mnie, panie?
Lord milczał przez chwilę.
– Darth Tyranus wyruszył na Genesois realizować jeden z naszych planów o zwerbowaniu odpowiednich ludzi. Ty natomiast otrzymasz godne zaszczytu zadanie.
Zeltronka nie ukrywała zadowolenia. Lord Sidious posiadał w niej nadzieję, przyjęła jego nauki i stała się równie potężna co jego pierwszy uczeń. Do tego posługiwała się mieczem świetlnym z dwoma ostrzami tak jak kiedyś Darth Maul.
– Uderzysz prosto w Anakina Skywalkera.


♫♫♫

Mistrzyni Organa przemierzyła się do oddania ataku w środek klatki piersiowej, jednak młody Skywalker uniknął ataku cofając się krok do tyłu. Kobieta zaatakowała ponownie, zadając serię uderzeń fioletowym mieczem świetlnym, Anakin sprawnie wszystko blokował – jak zwykle zresztą. W ich wspólnych sesjach treningowych nie było agresji czy chęci wygranej, polegało to na kontrolowaniu i polepszaniu swoich umiejętności. Mistrzyni Organa posiadała wiedzę, którą za pomocą treningu przekazywała Anakinowi. Co prawda jego mistrzem był i zawsze będzie Obi Wan Kenobi, ale ich łączyła szczera przyjaźń.
Tym razem to Anakin zaatakował jej prawy bok, Organa jakby przewidując to zablokowała atak i go odwzajemniła, zadając kolejną serię ciosów. Mężczyzna sparował je, unikał ich aż w końcu przeskoczył nad niespodziewającą się niczego mistrzynią i kopną – nie za mocno – w zgięcie kolana, co skończyło się upadkiem kobiety.
– Dość banalny atak, ale skuteczny, prawa? – spytał Anakin ze swoim aroganckim uśmieszkiem.
– Nie zaprzeczę. – Mistrzyni wstała i używając mocy przywołała do siebie swój miecz świetlny, który wcześniej upuściła. – Koniec na dzisiaj?
– Chyba że chcesz, żebym cię bardziej poturbował. – Skywalker uśmiechnął się i edi razem opuścili salę treningową.
Mistrzyni Organa była młoda, lecz starsza od Anakina. Jednak ani wiek, ani ranga nie stała na przeszkodzie ich przyjaźni. Serdeczne i szczere więzy łączą ich od ponad dziesięciu lat.
– Mistrzyni Organa, rycerzu Skywalker – para odwróciła się, w ich stronę szedł piętnastoletni, nowy uczeń Mistrza Syfo-Dias, który wyszkolił Organę. – Mistrz Yoda prosił mnie, abym przekazał, że za piętnaście minut odbędzie się spotkanie rady. Ponoć to bardzo pilne, więcej nie wiem.
– Dziękujemy Ci – powiedziała kobieta i razem z Anakinem zmienili kierunek, w którym szli, kierując się do sali obrad.
Szli w milczeniu, Organa poprawiła swoje blond włosy, odgarniając je do tyłu.
– Ciekawe o co chodzi... – mruknęła.


♫♫♫

Jedenastu mistrzów Jedi i jeden rycerz zasiedli w okręgu, rozpoczynając oficjalne i dość niespodziewane zebranie rady. Pierwszy głos zabrał mistrz Yoda.
– Senator Padme Amidala w ponownym niebezpieczeństwie znalazła się, o ochronę nas bardzo prosiła.
– Kolejny program straży? – wypaliła Mistrzyni Organa nie kryjąc niechęci do senator Naboo, która co jakiś czas wpadała w kłopoty. - Nie mamy obowiązku chronić każdego, komu dzieje się krzywda.
Anakin w zamyśleniu skierował na nią swoje spojrzenie. Miał ochotę wstać i ją uderzyć. Prawda, byli przyjaciółmi, ale co złego jest w tym, że skierowała się do nich z prośbą o pomoc?
– Cameron, dajmy mistrzom dokończyć – stwierdził, zdziwił się sam, że jego głos brzmiał tak spokojnie. - Skoro przyszła do nas, to pewnie i zagrożenie musi być duże.
To zamknęło Organie usta, a Anakin zdał sobie sprawę, że wypowiedział celną uwagę. Co takiego musiało się stać, że straż Padme nie była w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa? Jego serce się radowało na myśl, że mógłby ją ujrzeć.
– Kolejny zabójca do zabicia jej wynajęty – wyjaśnił Yoda.
– Z tego, co widzieliśmy zagrożenie jest większe niż przedtem i nie chodzi tutaj o sprawy polityczne, jakie to miało miejsce ostatnio. Wygląda na to, że ktoś dokłada wszelkich starań, aby pozbawić ją życia. Przyznam, że mnie samego to niepokoi – dodał Syfo-Dias.
– Dostałem wiadomość od mistrza Windu, że razem ze swoją uczennicą będą tu za jakąś godzinę. Wszystko poszło zgodnie z planem. – Obi Wan zerkną na Anakina i kontynuował. – Ktoś powinien tam pójść i przetransportować senator Amidalę do jej apartamentu.
– Zanim to stanie się, w piątkę do kanclerza pójdziemy i plan obmyślimy. Potem Anakin i Mistrzyni Organa, po Amidalę i swoich przyjaciół wybiorą się.
Wszyscy wstali i pożegnawszy się, zakończyli zebranie rady.
Piątka, o której mówił mistrz Yoda to on sam, mistrzowie Kenobi, Syfo-Dias, Organa i rycerz Skywalker. Do senatu dostali się statkiem transportowym, należącym do Zakonu Jedi.
– Obawiam się, że zamachy na życie Padme Amidali mogą się powtórzyć – rzekł z przerażeniem kanclerz Palpatine siedząc w swoim ogromnym gabinecie za biurkiem.
– Rada Jedi na to nie pozwoli, postawimy odpowiednie straże. - Dodał Kenobi chcąc nieco uspokoić kanclerza.
– Wyobrażam sobie, co musi jej zagrażać, że musiała NAS, Jedi, osobiście poprosić o pomoc. Musi być przestraszona – rzekł Anakin z troską.
Wyobrażenie, że coś jej grozi, było nie do zniesienia.
– Zgadzam się z Anakinem. – Mistrz Sydo-Dias wyprostował się na fotelu. – Jest wieczór, proponuję, aby pierwszą wartę objęli Anakin i Liley, kiedy wróci z misji.
Cameron przysłuchiwała się temu w ciszy. Nie kryła swojej niechęci do senator Amidali, nie miała ku temu żelaznych powodów, lecz ona po prostu nie lubiła delikatnych i uroczych kobiet, bez przerwy siedzących komuś na głowie. 
– Dobry pomysł, rano ja i Organa zmienimy was. – Kenobi posłał znaczący uśmiech Cam, aby zachęcić i przekonać ją do Padme.
– Dobrze, liczę, że zagrożeniem również się zajmiecie – odparł Kanclerz.
– Najwyższy priorytet z tego stanie się – powiedział jak zwykle ze spokojem Mistrz Yoda.
Anakin siedząc w wygodnym fotelu nie wiedział gdzie podziać myśli. Znów zobaczy piękną Padme, która skradła jego serce gdy był małym chłopcem. Padme, odważną polityk, która nie bała się wyrażać swojego zdania i walczyć o dobro innych. Padme, którą teraz ktoś chciał w brutalny sposób zabić. Nigdy nie słyszał, aby Amidala narobiła sobie jakiś wrogów, co w przypadku polityków było częstym zjawiskiem, jednak wszystkie takie wiadomości były publikowane i nagłaśniane w holoNecie, w końcu wszyscy uwielbiają, gdy coś się dzieje.
Teraz jednak nie było śmiesznie czy zabawnie, przemilczenie tej sprawy może wpłynąć tylko na jej korzyść. Anakin w myślach przyrzekł, że będzie chronił Padme do swojego ostatniego tchnienia. 
    

~*~

Cześć znów, dzisiaj wracam z pierwszym rozdziałem. Miał być o wiele dłuższy, jednak z doświadczenia wiem, że czytelnikom nie zawsze chce się czytać długie notki, więc postawiłam na dwie strony w OO. 
Na razie niestety nudno... mam jednak nadzieję, że niedługo porządnie was zainteresuję moimi pomysłami, które zrodziły się w moim chorym umyśle. (:
Niestety blogger odmówił współpracy i akapity wyglądały okropnie i były nierówne. Wiem, że teraz nieestetycznie to wygląda, ale lepiej niż z "akapitami". 
Pozdrawiam!

5 komentarzy:

  1. Nie wiem dlaczego (a raczej wiem) ale gdy usłyszałam Organa drugi raz skojarzyło mi się to z senatorem. Padme w niebiezpieczeństwie. Windu ma u ciebie ucznia ciekawie. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne i zapraszam na bloga mego.http://wojnaipokoj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że przychodzę dopiero teraz, ale naprawdę źle się czuję, nie wiem co mi jest, pewnie będę musiała iść do lekarza + wczorajszego wieczora miałam pewną dość poważną sprawę w życiu prywatnym, więc...
    Jedna uwaga, po imieniu Organy brakuje przecinka, który się pisze przy zwracaniu do kogoś :)
    Tak to wszystko ok, zapowiada się ciekawie! :)
    Niech Moc i wena będą z Tobą! ^^

    Padawanka Kiwi ^-^

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć, znalazłam Twój blog na rejestrze blogów i postanowiłam zacząć czytać, bo sama też piszę o Gwiezdnych Wojnach (najnowszej części).

    Wcale nie jest nudno, skoro zaczyna się od spisku na życie Padme Amidali, to nie może być nudno ;)
    Yoda <3 Uwielbiam to, jak on mówi <3

    Idę czytać dalej, a jeśli będziesz miała chwilę, zapraszam do siebie:
    http://trzecia-strona-mocy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń