Co
jest najśmieszniejsze w ludziach: zawsze myślą na odwrót:
spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym
dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą
pieniądze by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości,
zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani
teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli
umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.
~*~
Szła
ulicami Coruscant myśląc o następnym udanym zleceniu, co równało
się kolejnym kilku tysiącom kredytów na jej koncie. Z racji, iż
była Mandalorianką, zleceniodawcy chętnie powierzali jej
najbardziej dyskretne sprawy. Łowca nagród bądź też najemnik –
w jej przypadku jak zwał tak zwał – to świetny interes, jeśli
jest się dobrym w swoim fachu.
Za
nowe kredyty wynajęła sobie nieduże mieszkanie – w sam raz dla
niej samej, przytulne i gustownie urządzone. Niedługo i tak pewnie
opuści stolicę galaktyki, w poszukiwaniu kolejnych zleceń.
Odetchnęła
z ulgą, podarowała sobie parę dni odpoczynku od rabusiów,
bandytów, broni, krwi i innego terroru, jakie niestety zobaczyła na
własne oczy. Idąc ulicami, często patrzyła w górę na latające
pojazdy – każda z tych istot miała swoje życie i zmartwienia, i
najpewniej większość z nich myślała o sobie, ponieważ bycie
zabieganym w ciągu dnia, uniemożliwiało im zainteresowanie się
innymi stronami galaktyki.
Spacerkiem
dotarła do bogatszej dzielnicy, nawet nie zauważyła, gdy zatrzymała
się przed ogromnym budynkiem, zbudowanym głównie ze stali i szkła.
Podwórze było bajecznie oświetlone... i pilnie strzeżone, oceniła
łowczyni po zobaczeniu kilku ochroniarzy, którzy patrolowali teren
i na powierzchni, i w powietrzu.
Już
miała iść dalej, gdy w ostatniej chwili jej uwagę przeciągną
piękny niebieski kolor, trochę idący w błękit, a trochę w
szmaragd – unikalny w swojej nieskazitelnej formie. Od razu
rozpoznała tę barwę, nawet nie musiała patrzeć na twarz
twi'lekanki, żeby wiedzieć, że to ona. Razem z ludzkim mężczyzną
skierowała się do wielkiej willi, gdzie pierw sprawdzili ich
ochroniarze – wymienili serię zdań, których najemniczka nie
mogła usłyszeć i ruszyli dalej.
Skoro
ona tu jest, to na pewno coś się szykuje.
♫♫♫
Jedi
wylądowali myśliwcem na dużym głazie o płaskiej powierzchni,
niedaleko było widać wznoszące się starożytne świątynie
Sithów, a teren pokrywał głównie piach i rośliny umiejące przeżyć bez wody. Obi-Wan i Anakin opuścili pojazd i rozejrzeli
się trochę, Mistrz zapatrzony był w ekran niewielkiego przenośnego
komputera, do którego wprowadził dane geograficzne świątyń,
urządzenie samo zaprowadzi ich do odpowiedniej, dzięki czemu
zaoszczędzą sporo czasu.
Udali
się do tej, gdzie został pochowany Darth Bane, który zginął z
ręki swojej uczennicy.
– Nie
podoba mi się to miejsce – mruknął Anakin w głębi serca chcąc
być gdzie indziej.
Weszli
do opuszczonej świątyni, cisza prawie ich ogłuszała. Obi-Wan
poprowadził ich do ukrytych kamiennych schodów. Nie umknął im
jeden fakt – pochodnie, oświetlające schody płonęły. Spojrzeli
po sobie i uwzględnili czujność.
Zeszli
cicho na dół, dzięki Mocy poruszali się bezszelestnie. W lochach
ciąg korytarzy i skrętów wprawiłby ich osłupienie, gdyby nie
przygotowany Obi-Wan i jego niezawodny sprzęt. Po kilku minutach
dotarli do wielkich drzwi, gdzie widniały różne znaki z języka
sithańskiego. Przekroczyli wrota i znaleźli się w ogromnym
pomieszczeniu, dziesięć metrów od nich, w rzędach i regularnych odstępach od siebie, stały kamiennie
kolumny podtrzymujące sufit.
– Ołtarz,
grobowiec Sitha jest na samym końcu. - Którego stamtąd nie było
widać.
Jedi
ruszyli przed siebie, rozglądając się uważnie. Komnata zwężała
się, a na jej końcu według przewidzeń Kenobiego, stał wielki
grobowiec, a wokół niego narysowany był pentagram, na którym
stały zapalone rytualne świece. Anakin przykląkł przy nich.
– Starożytne
obrzędy. Teraz mamy pewność, że ktoś tu przed nami był.
♫♫♫
Przyjęcie
wyglądało na bardzo kulturalne, wielki salon oraz centralny punkt –
piękny, drewniany stół przykryty białym obrusem, wypełniony po
brzegi jedzeniem znajdowały się w dużym zainteresowaniu. Bail
Organa i Padme Amidala nie byli pierwszymi gośćmi, którzy
przybyli. Widzieli też kilku innych polityków oraz celebrytów. Co
raz słyszeli szepczące głosy, omawiające znajdujące się na
stole potrawy.
Senatorzy
popijali sobie szampana, który stał przy wejściu, stojąc przy
ogromnej ścianie, zrobionej ze szkła, gawędząc nie zauważali,
spojrzeń zmierzonych w ich stronę. W pewnym momencie Bail ujął
rękę Padme, na co ta posłała mu uroczy uśmiech. Szczęście
praktycznie mieli wypisane na czole, a reszta gości różnych ras,
zastanawiali się, czy między nimi istnieje jakiś poważniejszy
związek. Są politykami, więc gdyby coś takiego miało miejsce, to
cała galaktyka żyłaby nowym związkiem. Jeśli jednak go ukrywali,
to byłby jeszcze większy hit.
Cameron
i Liley krążyły po tłumie, oglądając arcydzieła w salonie bądź
korytarzu, niestety ubrane w szaty Jedi budziły zainteresowanie
zaproszonych, którzy ciekawili się przyczyną ich obecności.
Wreszcie
pojawił się jednak oczekiwany i wystrojony kanclerz Palpatine,
który podziękował wszystkim za przybycie, a następnie wzniósł
toast za dzisiejszy wieczór, następnie poprosił gości, by zajęli
swoje miejsce przy stole.
Mężczyzna
usiadł przy Padme, posyłając jej uśmiech.
– Jak
się czujesz? – Znał jej obecną sytuację, wiedział, że pomimo
opieki Jedi nadal nie czuje się w pełni bezpieczna. Wolałaby nie
mieć żadnych powodów do prywatnej ochrony.
– W
porządku – odparła uśmiechając się przekonująco. – Piękny i
zadbany dom.
Palpatine
i Padme znali się jeszcze z czasów, gdy Amidala była królową
Naboo, a Palpatine senatorem Naboo, który jednak został powołany
na kanclerza. Od tamtego czasu nie mieli wiele okazji, aby składać
sobie wizyty, a kobieta była jego posesją oczarowana. Wykorzystanie
nowoczesności i klasyki było idealnie połączone, tworząc wręcz
porządny ład.
Podano
pierwsze danie, a mianowicie zupę morską – specjał gunganów. Po
twarzach gości było widać pierw zdezorientowanie, a potem
przekonali się do posiłku, opróżniając swoje miseczki.
Z
czasem pojawiło się i drugie danie, a wszyscy zaproszeni zaczęli
rozmawiać ze sobą w przyjemnej atmosferze. Na początku spięci i
niepewni, teraz kierowali się ciekawością i uprzejmością. Nawet
Padme odnalazła się w towarzystwie, miły wieczór przerwał
jedynie prywatny ochroniarz kanclerza, który stanął na środku
salonu, wyprostowany, dumnie wypinający pierś ukazując swoje
odznaki – sądząc po nich, kanclerz darzył go wielkim zaufaniem.
– Panie,
ktoś nieproszony próbuje się wedrzeć na posesję, nasz monitoring
ukazuje jak owy ktoś, kręci się w pobliżu ogrodzenia, próbował
przez nie przejść.
Kanclerz
był zszokowany i nie wiedział co odpowiedzieć, do rozmowy wtrąciła
się Organa.
– Ja
się nim zajmę. Proszę się nie przejmować.
Palpatine
skinął głową, wiedział, że Jedi załatwi tę sprawę.
Rozmowy
i ciche śmiechy znów się zaczęły... niestety harmonię przerwał
kamień, który robiąc dziurę w szklanej ścianie, wpadł do
środka. Na ich nieszczęście, jak się później okazało, był to
granat dymny.
Panika
rozsiała się po wszystkich, ci, którzy nie wiedzieli, co się dzieje
niepewnie podnosili się ze swoich miejsc, a niektórzy byli już u
drzwi, nie mogąc ich otworzyć. Większość padła tracąc
przytomność – w tym kanclerz.
Do
środka, przez wybitą ścianę wtargnął ktoś mocno
opancerzony, nikt nie mógł nawet dostrzec jego rasy oraz płci,
ponieważ jego głowę chronił hełm. Jego pancerz
najprawdopodobniej był wykonany z durstali.
– Proszę
zachować spokój, a na pewno nikomu nie stanie się krzywda. –Przerażona Padme stała przy drzwiach, obejmowana przez Organę,
który w odpowiednim momencie wyczuł, gdy napastnik przeniósł na
kobietę wzrok. - Oprócz jednej osoby. – Wtedy wycelował w nią
blaster i strzelił.
~*~
*bębenki*
*bębenki*
Witaam wszystkim na piątym rozdzialiku! ;3 Na razie nudno, nie wiem, kiedy akcja się rozkręci, ale dajcie mi czas, a nie pożałujecie. ;3 Jakość rozdziału fatalna, ale nie chcę mi się wprowadzać poprawek, gdyż napisałam te opowiadanie z rok temu... no, ale cóż.
Przypominam, że założyłam drugiego bloga! Nie ma neutralności w Mocy. <- Zapraszam na pierwszy rozdział!
Sieeeemanko ^^
OdpowiedzUsuńTak. Poprawki są potrzebne. Niestety. Ale tylko dlatego,że kropek prawie w ogóle nie ma nooo... ;^; Why??
No dobra wracając do rozdziału... Mój porąbany mózg niestety skupił się tylko na jednym wątku: mianowicie przyjęcie u kanclerza. Po pierwsze.. ekhem.. KTOŚ MOŻE TU PAMIĘTA,ŻE BAIL MA ŻONĘ?? KRÓLOWĄ ALDERAAN? BREHĘ ORGANĘ?? Nie? Ups... XD
Wgl czo ten kanclerz... niby taki piękny duży dom a nie potrafi go odpowiednio zabezpieczyć.. phi!
Mam nadzieję,że łowca nagród strzela tak dobrze jak szturmowcy w każdej części SW XD
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ^^
NMBZT!
Sonia
Super rozdział! Czekam na kolejny! Zapraszam też do mnie! http://przyjazncichaobietnica.blogspot.com/2016/01/rozdzia-3.html?m=1
OdpowiedzUsuńHejka!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA!
Po więcej zapraszam tu:
http://szary-fort.blogspot.com/p/lba.html
Hej :) Nie za bardzo wiem gdzie to napisać więc nie krzycz, że piszę to tutaj xD
OdpowiedzUsuńChciałabym cię zaprosić do współpracy z moim katalogiem ( http://katalog-ff.blogspot.com/ ) Aby twoja książka trafiła na półkę wklej na bloga nasz button który znajdziesz w zakładce "podaruj książkę" Na katalogu będę pojawiać się posty tematyczne, przeglądy miesiąca/tygodnia, ankiety itp
Nie zgadzam się z tym, co napisałaś na dole. Rozdział nie jest fatalnej jakości, wręcz przeciwnie, jest bardzo dobry. Jego długość pozytywni wpłynęła na odbiór. Kiedy rozdział jest zbyt długi, ciężko się go czyta, a tak, skończyłam go, zanim się zaczął xD
OdpowiedzUsuńTo, że mi się podobało, to mało powiedziane. W jednym monecie zastanawiałam się, co miałaś na myśli, ale po chwili się zorientowałam :)
Ale ogólnie zastanawiam się, jak to jest z tą zażyłością między Bailem, a Padme. No... bo on ma żonę xDD (napisałam "ona"... książki z nowego kanonu rzucają mi się na mózg xDD Tam też jest wyjątkowo dużo związków damsko - damskich. Ale męsko - męskich nie ma! Pff...)
Najbardziej skupiłam się na wątku z Bane'em. Kiedy przeszłaś do opisywania przyjęcia, zastanawiałam się, co to za stoły z jedzeniem stoją w grobowcu Lorda Sithów xDDDDDD Dopiero po chwili zauważyłam zmianę miejsca akcji ;')
Ogólnie, jak zwykle wybieram "team dark side", więc stoję murem za Sithami i łowcami nagród ^__^
Czekam na nowy rozdizał z niecierpliwością i przy okazji zapraszam do mnie na rozdział 66 ;)
Niech Moc będzie z Tobą!
No wiesz w takim momencie szybko pisz dalej bo nie wytrzymam. Rozdział ogólnie świetny jak zawsze ale chcę więcej Padme i Anakina xddd ta moja niecierpliwość ♥
OdpowiedzUsuńNMBZT xxx
Zaskakujące zakończenie :)
OdpowiedzUsuń